Opisując poprzednie metody zakładaliśmy, że ekspozycja materiału, którego uczy się badany, np, wiersza czy szeregu liczb, odbywa się sukcesywnie, człon po członie. Ale możliwy jest również inny układ materiału: badany ma kojarzyć człony podawane parami. Przykładem takiego zadania zaczerpniętym z życia jest uczenie się słówek obcego języka: uczący się musi odpowiadać właściwym słowem języka ojczystego na podane mu słowo obce. Porządek par jest w tym przypadku rzeczą obojętną: tak jak przy grze w karty, przed każdą próbą kartki z podnietami należy potasować.
Tak się niefortunnie przyjęło, że ten sposób podawania materiału nazywa się zwykle metodą par. Niefortunnie dlatego, że nie jest to przecież metoda w tym samym sensie, w jakim nazwę tę stosujemy do poprzednio omówionych metod. Lepiej byłoby mówić o uczeniu się par, jako o czymś równorzędnym z uczeniem się szeregów. Faktycznie bowiem prawie wszystkie opisane powyżej metody można zastosować również do badań nad uczeniem się par: można i tu przeprowadzać tylko jedną próbę lub więcej, a wyniki można Óceniać na podstawie liczby przechowanych członów, prób, podpowiadań czy stopnia oszczędności. Taki układ materiału jest szczególnie użyteczny tam, gdzie zależy nam na wytworzeniu wyraźnych, izolowanych związków tylko pomiędzy sąsiadującymi członami, często posługujemy się nim w doświadczeniach nad otamowaniem retroaktywnym (str. 365). Badania nad uczeniem się par spopularyzowały się dopiero w ostatnich latach, ale ich początki datują się jeszcze z czasów pierwszych eksperymentów nad pamięcią (Calkins, 1894, 1896: Jost, 1897: Müller i Pilzecker, 1900: Thorndike, 1908).
W przeciwnym bowiem razie nie mielibyśmy pewności, czy ewentualny krótszy czas uczenia się za drugim razem jest rzeczywiście wynikiem oszczędności, czy też po prostu różnych warunków uczenia się (w tym przypadku stanu normalnego i stanu pod działaniem alkoholu). (Przyp. tłum.).
Leave a reply